Blog > Komentarze do wpisu
Część 3. Czwartek - Waddensee, a Piątek - Cuxhaven.
Jesteśmy na Waddensee! :-) 15.11.07, 11:34 Wszystko się dobrze skończyło. Opłacało się zaryzykować! Śluza była otwarta i wraz z wartkim nurtem wód opuszczających holenderskie śródlądzie, minęliśmy ją wczoraj około 10.30 rano. I już ok. 12.00 dopłynęliśmy do Lauwersoog. Tutaj zacumowaliśmy celem poczynienia różnorakich przygotowań do dalszej żeglugi. Takich jak oddanie zaoliwionych wód zęzowych, uzupełnienie wody pitnej, praca biurowa (zaległe maile), kąpiel, siusiu, itp.
Dzień piąty, czyli nocne pływanie po Morzu Płn :-) 17.11.07, 20:36 Wyszliśmy w czwartek z Lauwersoog na Wandenzee tuż przed jedenastą, czyli ciągle jeszcze przed szczytem wysokiej wody. Nie wyłączaliśmy silnika, bo nie szło ujść na samych żaglach, taki był prąd w kierunku lądu. A poza tym mieliśmy wiatr od dziobu przez kilka godzin, zanim nie wyszliśmy ponad Wyspy Fryzyjskie, i skręciliśmy w prawo. Tam się okazało, że wiatr zdechł więc nadal płynęliśmy na silniku. Dopiero około 19.00 można było zgasić silnik i kontynuować żeglugę na samych żaglach. Po północy wiatr wzrósł do 3-4, pełny baksztag, tak że momentami gnaliśmy sobie wesoło z falami, w tempie 7-8 węzłów, i już około 7-mej rano wpłynęliśmy w deltę Łaby. Wcześniej okazało się, że nasz super pilot ze zdalnym sterowaniem pożera mnóstwo prądu i praktycznie rozładował nam akumulatory. I dlatego, tak około 3-ciej nad ranem włączyliśmy silnik, żeby doładować baterie. A jak wpłynęliśmy do delty Łaby, to włączyliśmy bieg do przodu, żeby silnikiem wspomóc żagle, bo oczywiście, tym razem mieliśmy prąd od lądu... No i uznaliśmy, że chyba trzeba w końcu dolać paliwa do zbiornika rozchodowego, który mieści ok.
czwartek, 22 listopada 2007, taziuta
|
|